Wózek to bardzo męska rzecz. Trochę jak samochód 😉

A przynajmniej popularne jest, że mężczyzna, ze wszystkich aspektów związanych z posiadanym dzieckiem, najbardziej zainteresowany jest tematami związanymi z transportem malucha, a więc – samochód, fotelik, wózek. No i o tym ostatnim dziś więcej, bo mam w tym obszarze całkiem spore doświadczenie.

Wybierając wózek, musimy sobie odpowiedzieć, gdzie przede wszystkim będziemy nim jeździć. Trzeba też znaleźć kompromis wymiarów i wagi.

Wózek powinien się swobodnie mieścić do samochodu. Bez odczepiania kółek. Każdorazowe odpinanie kółek jest wkurzające. Dlatego mądrze jest przymierzyć wózek do samochodu przed zakupem.

Jeżeli będziemy często wnosić wózek po schodach, weźmy pod uwagę jego wagę.

Zastanówmy się w jakim okresie będziemy korzystać z gondoli. Jeżeli czeka nas zima z kilkumiesięcznym dzieckiem, to weźmy wózek z dużą gondolą. Wciśnięcie półrocznego dziecka w zimowych ciuchach i śpiworku do małej gondoli potrafi być zadaniem karkołomnym.

Ja mam przyjemność mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie lasów i lubię po nich spacerować. Dlatego moim podstawowym wymaganiem jest, aby wózek był sobie w stanie poradzić z korzeniami na ścieżkach.

Mam również przyjemność mieszkać w sąsiedztwie wielu domów jednorodzinnych. Prawo zobowiązuje każdego z właścicieli, do odśnieżania chodnika przed posesją. Są tacy, którzy to robią i tacy, którzy tego nie robią. Czasem też zaspy powstają z przyczyn obiektywnych, np. właściciel posesji jest na nartach. Przedarcie się przez takie przeszkody, szczególnie w połączeniu ze śniegiem zgarniętym przez pługi z drogi, to prawdziwe wyzwanie. Ostatnio zimy są łaskawe i tego problemu nie ma. Ale pamiętam, jak 5 lat temu przedzierałem się pierwszym posiadanym wózkiem przez takie przeszkody. Byłem bardzo zadowolony ze swojego wyboru. Teraz wiem, że istnieją jeszcze lepsze rozwiązania.

Jedo Bartatina

Wspólnie z małżonką, na pierwszy wózek wybraliśmy polski wózek Jedo Bartatina. Podstawowym argumentem dla mnie. było zawieszenie na paskach, na które się uparłem twierdząc, że w naszych warunkach terenowych kluczowe jest zawieszenie, a lepszego niż paski nie ma. I nie ma innej opcji, niż pompowane koła. W zasadzie podtrzymuje te słowa – nie ma lepszego zawieszenia niż paski. Jak się uprzemy, to przy takim zawieszeniu jesteśmy w stanie odizolować dziecko od praktycznie każdej przeszkody na drodze. To jednak rzadkość, bo trzeba praktycznie utrzymać wózek z dzieckiem w powietrzu, jednocześnie pchając go do przodu. Zdarzyło mi się to jednak, gdy przedzierałem się przez bezdroża, gdy jakaś ścieżka mi się zdradziecko skończyła, a na horyzoncie majaczyła kolejna. I nie ma lepszych kół, niż pompowane. Różnica jest naprawdę duża. Przy czym jestem w gronie szczęśliwców, którzy nie złapali gumy. Podobno po konieczności dojazdu na trzech kołach do domu i łatania, przechodzi fascynacja pompowanymi kołami. Mi na razie nie przeszła. Uważam, że to najlepsze rozwiązanie.

Zawieszenie paskowe jest świetnie. Co nie znaczy, że jest to najlepszy wybór.

Wózek Jedo, miał dużo zalet. Świetne zawieszenie, duże pompowane koła i sztywną konstrukcję, dużą gondolę, duży kosz na zakupy. Miał też wady. Główną jest brak skrętnych kół z przodu. Jest to trochę wymuszone przez zwieszenie na paskach. Zupełnie nie przeszkadza w trakcie spaceru. Ale w sklepie lub centrum handlowym, to i owszem, jest to dotkliwe.

Bardzo lubiłem ten wózek – szedł jak czołg przez zaspy w 2010. I doskonale sobie radził na leśnych ścieżkach. Trzeba też jednak było zwiększyć naszą mobilność miejską.

Baby Jogger City Mini

W tym celu, gdy Mati trochę podrósł, kupiliśmy wózek czysto spacerowy – Baby Jogger City Mini. Muszę przyznać, że spisał się rewelacyjnie. Był to wózek stosowany zawsze. gdy gdzieś jechaliśmy samochodem. Do centrum handlowego i na wakacje. Ciężko mu cokolwiek zarzucić. Składa się poprzez podniesienie go za uchwyt przy siedzeniu. Naprawdę wygodnie robi się to jedną ręką. Składa się pięknie na płasko. Po odczepieniu kółek wejdzie nawet do malucha. Ale nawet z nimi nie zajmuje wiele miejsca. Nieco więcej niż najprostsze, rurkowe spaceróweczki na mikrokółkach, ale wielokrotnie mniej, niż wszystkie znane mi zestawy głęboko-spacerowe. A jest zdecydowanie bardziej komfortowy, zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka, niż wszelkie mini spacerówki-parasolki. Był doskonały – z dużym koszem, dużą budką, rozkładanym na płasko siedzeniem, całkiem sporymi (w tej klasie) kółkami. Z perspektywy czasu zmieniłbym jedno. Wziąłbym wersję z pompowanymi kołami – Baby Jogger City Elite. Duże kółka można zawsze zdjąć i schować pod fotelami kierowcy i pasażera. A to jednak zdecydowana wartość w terenie. Zdarzało nam się korzystać z City Mini na bruku, piasku i innych trudnych warunkach. Czasami naprawdę brakowało większych kół. Nie korzystałem z City Elite, ale jestem przekonany, że duże, pompowane koła robią swoje. Tym bardziej, że ten wózek praktycznie nie ma innej amortyzacji.

Szczerze powiedziawszy, taki zestaw dwóch wózków, uważam za optymalny w mojej sytuacji. Nie wiem, czy wspominałem o tym, skąd wziął się Wojciech? Bo po drugim dziecku Ola zarzekała się, że trzeciego nie będzie. Wszystko sprzedała lub oddała – nie będzie i koniec. Oba wózki poszły… Aż, pewnego razu, pojechaliśmy na wakacje ze znajomymi, którzy mieli taką śliczną, roczną córeczkę…

Mutsy Transporter

No i trzeci nasz syn – Wojciech – potrzebował na nowo zebrać inwentarz. Potrzebę wózka zaspokoiłem, odkupując od kolegi nieco sfatygowanego Mutsy Transporter.

To typowy przykład wózka uniwersalnego. 3w1. Duże, piankowe koła, skrętne przednie koła, kompaktowy rozmiar, amortyzacja na sprężynach. Cóż mogę o nim powiedzieć? Sprawdza się świetnie w 99% sytuacji. Po płaskim jest bomba. Ale z nierównościami ma problem. Część z nich udaje się eliminować dzięki sporym kółkom. Te większe jednak są słabo tłumione. Po lesie ten wózek spisywał mi się tylko na wybranych, gładkich ścieżkach.

W tym wózku, podobnie jak w Jedo, miałem problem z opadającym hamulcem. Wspominałem o sposobie poradzenia sobie z tym problemem w zużytym wózku. Niestety, opisany patent nie wytrzymał próby czasu. Haczyki po obu stronach wózka wypadły z poxipolowej spoiwy. Nie oznacza to bynajmniej, że pomysł był zły. Świadczy jedynie, że niewystarczająco zmatowiłem powierzchnię haczyka. W każdym razie, naprawiając na szybko, wcisnąłem złożoną kartkę papieru między plastikowe elementy, aby zwiększyć działające tam tarcie. Pierwsze zgubienie wciśniętej kartki nastąpiło dopiero po kilku miesiącach i patent sprawdzał się świetnie, więc polecam. Zdecydowanie mniej roboty niż z gumkami 🙂

Korzystaliśmy z tego wózka w zasadzie jedynie w formie gondoli i stelażu pod fotelik. Spacerówka nas ominęła z uwagi na przesiadkę, na opisany niżej Stokke. W tej formie był niezły. Trzeba przyznać, że gondola, choć duża, dosyć szybko nam się skończyła. W wieku 7 miesięcy, w czasie ferii i ówczesnych przygód, Wojtek w osprzęcie wchodził „na wcisk”. Musiał zginać nogi. Ale też Wojtek do drobnych nie należy, a zimowy osprzęt zajmuje masę miejsca.

W każdym razie wózek nie jest ciężki, dobrze się składa i jest całkiem rozsądnym wyborem, jeśli ktoś nie potrzebuje jeździć w trudnym terenie.

Stokke Trailz

Niedawno udało mi się wygrać konkurs na recenzję rodzinnej restauracji (tą recenzją), w którym nagrodą był wózek marki Stokke. Ola namówiła mnie, żebym wziął w nim udział i udało się! To było ogromne zaskoczenie. Bardzo miłe, zresztą. Wspominałem już o tym na profilu Facebook. Nagrodą był wózek Stokke Explorer. Widziałem taki wózek w hotelu Czarny Potok (o hotelu). W hotelowych realiach spisywał się genialnie. Świetnie sprawdzał się jako krzesełko przy stole. Nie nadawałby się jednak na wyjście do lasu.

Zaproponowałem sponsorowi dopłatę za model Stokke Trailz. Sponsor wykazał się wyrozumiałością i zgodził się na bez kosztową zmianę wózka będącego nagrodą w konkursie.

Ten ostatni wózek jest już z nami dostatecznie długo, żebym mógł się wypowiedzieć na jego temat. Jest absolutnie genialny. Ogromne pompowane koła i sprytnie ukryta amortyzacja (do dziś nie do końca wiem, jak działa. Ale działa!) sprawiają, że żadne przeszkody mu nie straszne. Do tego jest bardzo masywny, co jeszcze ułatwia jazdę w trudnym terenie. Może to też być wada. Ludziom, którzy muszą na co dzień wnosić wózek na piętro, raczej go nie polecam. Z drugiej jednak strony, masa nie jest odczuwalna, gdy jeździmy wózkiem. Jedzie zupełnie gładko, a dzięki ogromnym kółkom bez problemu pokonuje schody.

Jest dosyć spory – przy małym bagażniku nie obejdzie się bez zdejmowania kół. Do naszego Citroena C4 Picasso wchodzi jednak bez problemu. Nawet go nie składam. Zdejmuję tylko siedzisko i po prostu parkuję stelaż w bagażniku. Za to do naszej „wyścigówki” (Seat Ibiza, który mógłby już legalnie kupować alkohol w Stanach Zjednoczonych) nie ma szans go wcisnąć do bagażnika, bez całkowitego rozłożenia na części. A i wówczas siedzisko musi jechać na tylnej kanapie. Jeśli mobilność jest dla Was istotna, a nie macie dużego bagażnika, to nie jest to wózek dla Was. W takim przypadku odsyłam do opisanego wyżej Baby Joggera.

Siedzisko jest kubełkowe. Patrzyłem na to sceptycznie, ale sprawdza się doskonale. Ma 3 położenia – leżące, pół-siedzące i siedzące. Można je montować przodem i tyłem do kierunku jazdy. W pozycji leżącej Wojciech śpi jak zabity. W pozycji siedzącej świetnie się sprawdza w jako krzesełko. Czasem też jeździmy w tym ustawieniu. Są pasy i jest poprzeczka, więc można bez obaw jeździć w pozycji siedzącej. Choć najczęstszą pozycją transportową jest jednak pół-leżąca (a nuż uśnie… ;))

Przednie koła są skrętne. Choć wózek sprawia wrażenie ogromnego, rozstaw osi nie jest szczególnie duży. Rozłożony Stokke Trailz nie zajmuje wcale więcej miejsca niż omawiany wyżej Mutsy Transporter, a w ciasnych alejkach dyskontu spisuje się doskonale.

Podstawową wadą tego wózka jest jego cena. Mimo, że jest idealny dla naszej rodziny, nie kupiłbym go. Bez dwóch zdań, nie zapłaciłbym ponad 4000 pln za dziecięcy wózek (i to tylko spacerówkę! Gondolę i fotelik trzeba byłoby jeszcze dokupić). Za tą cenę mogę kupić Jedo (2w1 za mniej niż 1500 pln), Baby Joggera (poniżej 2000) i jeszcze by mi na porządny fotelik zostało.