Urządziliśmy sobie niedawno dwudniowy wypad do Wrocławia. Rezerwując bilety z odpowiednim wyprzedzeniem uzyskaliśmy bardzo przystępne ceny. Koszt wyszedł zbliżony do kosztu przejazdu samochodem.

Do Wrocławia polecieliśmy samolotem – Ryanairem z Modlina – a wróciliśmy pociągiem – Pendolino

Lot samolotem to atrakcja sama w sobie. Na taką odległość to super sprawa – trwa na tyle krótko, że nikt nie zdąży się znudzić.

img_5575
Podróż nowoczesnym pociągiem to też atrakcja, choć mam tu małą listę uwag. Ale o tym zrobiłem osobny wpis.

W samym Wrocławiu z lotniska przejechaliśmy autobusem miejskim. Trochę to trwa, ale też nie ma na co narzekać. Na lotnisku jest informacja, na przystanku biletomat, a autobus jedzie do samego centrum. Także wszystko sprawnie.

NOCLEG

Nocleg zarezerwowaliśmy sobie w hostelu Wratislavia. Z czystym sumieniem polecam to miejsce. Jest czysto, obsługa jest miła, ceny przystępne, blisko centrum. Po prostu bajka. Przypadł nam czteroosobowy pokój, o ogromnej powierzchni. Dzieciaki były zachwycone, że tyle miejsca do zabawy. Choć nie wykorzystały go specjalnie, bo harmonogram wyjazdu był dość napięty. W zasadzie ciężko mi wymienić jakiekolwiek minusy tego hostelu. Oczywiście – mógłbym się przyczepić, że w kabinie prysznicowej silikony się lekko zagrzybiły, że ślady po poprzednim układzie łazienki (dziury po wkrętach) są mało estetyczne, że śniadanie opierało się na najtańszych produktach. Ale czy to byłyby uzasadnione uwagi? Przecież to nie jest kilku gwiazdkowy hotel, tylko tani hostel. Od razu ktoś by mnie wypunktował „a czego się spodziewasz na śniadanie za 7 zł? kawioru?!” I miałby absolutną rację. Ja byłem zachwycony. Za tą cenę dostałem więcej niż oczekiwałem.


Po przyjeździe zostawiliśmy walizkę w hostelu i ruszyliśmy w miasto.

ZOO

Na pierwszy ogień – ZOO, o którym słyszeliśmy dużo dobrego. I nie zawiedliśmy się. Osobiście nie przepadam za ogrodami zoologicznymi. Idea trzymania zwierząt w klatkach w celach rozrywkowych jest mi dosyć obca. Muszę jednak przyznać, że ten obiekt robi wrażenie. Afrykarium jest po prostu genialne, a cały ogród zajmuje naprawdę ogromną przestrzeń. Jest tam kilka knajpek, plac zabaw a nawet park linowy (dodatkowo płatny). Na tą atrakcję trzeba przeznaczyć cały dzień.

RYNEK i KRASNALE

Z ogrodu zoologicznego pojechaliśmy na obiad na rynek. Tutaj muszę wspomnieć o wrocławskich krasnalach. Mianowicie, w całym Wrocławiu można znaleźć figurki krasnali. Jest ich już ponad 300. A największe ich zagęszczenie jest oczywiście w okolicach rynku i starego miasta. Jest nawet specjalna strona, na której zaznaczone i opisane są wszystkie krasnale – http://krasnale.pl/
W głowie się nie mieści, ile frajdy mają dzieciaki przy szukaniu tych krasnali. W trakcie tego intensywnego wyjazdu było trochę atrakcji, ale to przy zwyczajnym lataniu po rynku i szukaniu krasnali dzieci bawiły się najlepiej i to uznały za najlepszą z atrakcji 🙂 Znaleźliśmy ich 46.
Sam Wrocławski rynek, jak większość takich miejsc, oferuje setki knajpek z rożnymi pysznościami i występy licznych ulicznych artystów. Są też krasnale rozpylające wodną mgiełkę, z którymi każde dziecko się chętnie blisko zaprzyjaźni. Na szczęście mieliśmy piękną pogodę, więc nie było przeciwwskazań. Najedzeni i wymęczeni wróciliśmy do hostelu, gdzie po kąpieli rodzice padli bez życia, a dzieci, które jeszcze przed chwilą były umierające i nie mogły zrobić kolejnego kroku, nagle odżyły i jeszcze długo nie chciały nawet słyszeć o spaniu. Ale to przecież historia każdemu rodzicowi doskonale znana, więc nie będę strzępił klawiatury.

HYDROPOLIS

Interesujący obiekt, który otworzył się całkiem niedawno. Jak na świeżynkę przystało, wspiera on współczesne technologie. Bilety kupiliśmy więc z poziomu przeglądarki w telefonie, zapłaciliśmy online płatnością mobilną i otrzymaliśmy bilety z kodami QR, które następnie zeskanowano przy wejściu wprost z ekranu telefonu. Wygodne.
Nie wiedzieliśmy specjalnie czego po tym obiekcie oczekiwać, ale spodziewaliśmy się czegoś nowoczesnego i ciekawego. I nie zawiedliśmy się. Obiekt jest i nowoczesny i ciekawy. Zdecydowanie więcej wyniosą z niego starsze dzieci, ale i maluchów może zainteresować.
Na dzień dobry wielka kurtyna wodna, wycinająca w wodzie przeróżne kształty. Potem wir w gigantycznym zbiorniku, potem projekcja w panoramicznej sali opowiadająca o pochodzeniu wody we wszechświecie, a potem… Potem wszystko co chcielibyście wiedzieć o wodzie. W przeróżnych formach. Część widać na zdjęciach. Żałuję, że nie wziąłem porządnego aparatu. Na zdjęciach z telefonu to wszystko takie marne. A robi wrażenie. Uważajcie na godziny wejścia. W konkretnych godzinach (niestety nie pamiętam jakich, a nie widzę tego na stronach) pracownicy Hydropolis prezentują eksperymenty fizyczne z wodą. Niestety też, odbywa się to w godzinach, w których zjawiają się tam wycieczki szkolne i robi się ciasno. My byliśmy na rano i było super, ale jak wychodziliśmy to już był tłum.

POLINKA

Zaraz przy Hydropolis jest stacja „Polinki”, czyli kolejki linowej nad Odrą. Dla dzieci, które nie miały wcześniej takiej możliwości, przejazd kolejką linową jest na pewno ciekawy. Kosztuje to grosze, trwa krótką chwilę, a wspomnienie zostaje 😃 Toteż przejechaliśmy na drugi brzeg rzeki, która jest tu bardzo przejrzysta i ciekawa sama w sobie.

I to w sumie tyle z naszego dwudniowego wypadu. Wyskoczyliśmy też na taras widokowy w Sky Tower, ale wejścia tam są limitowane i najbliższe bilety były za 2,5 godziny. Nie zamierzaliśmy tyle czekać.
We Wrocławiu można też obejrzeć, podobno cudowną, makietę kolejową. Nam na to czasu nie starczyło, ale jeśli byliście i widzieliście, to jestem ciekaw wrażeń.